Co lubi kobieta ? Oczywiście, że zakupy?
Podobno nastrój poprawiają - czy to prawda, U mnie się raczej nie sprawdza to. Zwłaszcza gdy jadę do miasta w poszukiwaniu np. fatałaszków. Chodzę, szperam, nie wierzę w przeceny w małych sklepikach.
Tuż po ukończeniu szkoły średniej troszkę pracowałam w sklepie młodzieżowym TROLL i Cotton Club - troszkę czytaj ok 3 lata :)
Obniżki funkcjonowały tak, że cena wyjściowa szła do góry a cena NIBY ta z OBNIŻKI była taka jak przed rabatem, albo nieznacznie się różniła. Myślicie że ludzie się nie nabierali? Otóż nabierali się :) Właścicielka sklepów się cieszyła, a mi było szkoda ludzi , że tacy naiwni są.
I to wciskanie ciemnoty Pani, że ładnie wygląda w ciuszku, a tak naprawdę fatalnie wyglądała w danym fasonie spodni czy bluzki .
Ale skoro chciałam pracować musiałam kłamać :) :) :) Ot taki absurd.
Jednak ta praca miała swoje też plusy.
W tych sklepach panował swoisty klimat, trzeba było wykazać się darem aranżacji i poczucia estetyki.
Można było uruchomić swoja wyobraźnię i dać jej upust w aranżacji wystawy, wnętrza sklepu.
Byłam w swoim żywiole :)
i tak oto pozostało we mnie zamiłowanie do "rzeczy pięknych inaczej"
Mimo wszystko dziś cieszę się, że nie pracuję w takim sklepie, ze względu właśnie na to wciskanie kłamstwa kobietkom.
Tylko z drugiej strony czym różni się sprzedaż ubrań od sprzedaży produktów bankowych. Stwierdzam, że niczym - tylko branża inna :) :) :)
Ale wracając do sklepu i zakupów ;) Pozostało mi mi parę nawyków typowo "ekspedientowskich"
Np: poprawianie szmatek na wieszakach gdy przechodzę i widzę, że wisi krzywo :) ; idealne odwieszanie z przymierzalni na wieszak spodni czy bluzki i nieoddawanie sterty przymierzonych fatałaszków ekspednientce.
Sama pamietam jak mnie to irytowało.
I staram się z uśmiechem i w kulturalny sposób odpowiadać poprzedzone długą pauzą "NIE, DZIĘKUJĘ" Pani, która pyta mnie "czy w czymś pomóc?" , rozumiejąc, że tak jej kazano i jak nie zapyta dostanie zwyczajnie mówiąc "ochrzan".
Wracając do meritum.
Szperając w fatałaszkach, chodząc od sklepu do sklepu, przymierzywszy sterty szmatek doszłam do wniosku że nie umiem kupować, że gdy patrzę na metkę i widzę cenę bluzeczki takiej mini mini i ubogiej grubo ponad stówę, patrząc na te obniżki, ktore nawet obniżek w życiu nie widziały odechciewa mi się zakupów. Szkoda mi zwyczajnie pieniędzy. Po szybkim zastanowieniu jak zwykle ląduję w okrzykniętym przez jednych , przez innych krytykowanym lumpeksie i tam czuję sie już normalnie :)
Czy też tak macie?
Jednak sa rzeczy którym oprzeć się nie mogę,
Tekstylia, tkaniny i inne pasmanterie :) I tu już cena się nie liczy .
Mój sobotni shopping zakończył się właśnie w uwielbianej przeze mnie łomżyńskiej Janeczce.
Przytargałam piękny len, guziczki, niteczki, muliny i inne przydasie krawieckie
Na zdjęciach widoczna tylko mała garstka tego , do czego mam słabość.
Właściwie to mogłabym sama pasmanteryjno - tkaninowy sklep otworzyć. mam takie mega ilości. Oczywiście wykorzystuje to a jakże, jadnak chyba czas na małe "wiosenne " porządki.
Do lnu tego wzdychałam i odchodziłam, cena była no no no nie mała, ale każda Kobieta ma jakieś słabości.
To są właśnie moje .
A czy Wy też macie jakieś pokusy, takie typowo babskie, przed którymi nie możecie się oprzeć?
Chętnie poczytam :)
Pozdrawiam poniedziałkowo i dziś urlopowo :)
Dorota