piątek, 25 czerwca 2010

Buszująca w zbożu i mała prośba

Wyszłam dzisiaj tylko po zakupy dla Miłoszka a wróciłam z kwieciem zerwanym prosto z żyta.
Miłoszek grzecznie siedział w wózku, zaś Mama buszowała w zbożu i zrywała  kwiaty i chwasty.
Pech chciał że wlaśnie rowerem jechał właściciel owego żyta, a ja mu tak bezczelnie dewastowalam plony.
Chyba się nie gniewał
Żeby ożywić bukiecik dodałam ogrodowe dzikie róże, które jak szalone w tym roku rozrosły się nieopodal domku Babci.

 
i uchwycone juz w domku w promykach sloneczka, które tylko na chwilke wyjrzało zza deszczowych chmur
  
Wczoraj otzrymałam przesyłkę, której się oczywiście spodziewałam , ale nie spodziewałam się jednej uroczej rzeczy, która podziwiałam na blogu u  Ulci w Ushiiladii
Postanowiła mnie obdarować własnoręcznie zrobionym notesikiem- Dzięuje Ci Kochana - jakbyś czytała w moich myślach 
 
I nie mogąlm pozwolic sobie na to, by nie zakupić w sklepie dzisiaj nowego numeru Mojego Mieszkania, w którym można podziwiać Uleńke i jej cztery kąty. Więc szybciutko przy filiżaneczce herbatki zaraz po powrocie zasiadłam do lektury czasopisma. Gratuluje wspaniałej sesyjki Ulcia.
  

I na koniec mała prośba do Wszystkich fotografujących.
Otóż
długo myślałam, planowałam, zbierałam pieniążki - wachałam sie czy powinnam czy też nie bo to taki mój wymysł i marzenie dośc przyziemne a niekoniecznie potrzebne do życia, ale...
zdecydowałam - chcę kupic aparat lustrzankę.
Jakiej firmy? jaki model? itp 
Myślałam o Canonie 550D , ale ponoć ma słaby obiektyw. Więc moze same body, ale jaki obiektyw?
Najgorzej jak się człowiek nie zna, a w sklepie wiadomo wcisną kity byleby sprzedać.
Wy fotografujecie więc macie jakies doświadczenie 

Więc wracam do pakowania na jutrzejszy urlopowy wyjazd, a po powrocie wracam do Was licząc na Wasze rady w temacie aparatu

Pozdrawiam cieplutko i mam nadzieję, ze w koncu to lato będzie - prognozy pogody sa obiecujące. Trzymajcie kciuki by tak było.
Pozdrawiam Dorota 

środa, 23 czerwca 2010

Augustowskie noce


Augustowskie noce
Nad brzegami drzemiące,
Noce parne, gorące
Osłonięte przez mgłę.

Augustowskie noce
Zatopione w jeziorach,
Niepoznane do wczoraj -
Odnalazły dziś mnie . . . 
.
Maria Koterbska (Augustowskie noce)

 

Chyba nie ma osoby, która podczas pobytu w Augustowie nie zanuciłaby tej piosenki  choćby w myślach.   
Niecałe 2 tygodnie temu miałam przyjemność  spędzić tam 3 dni. Oczywiście cos za coś. W zamian za takie urokliwe widoki musiałam  codziennie  uczestniczyć w pewnych zajęciach szkoleniowych. Ale po szkoleniu był czas na przyjemności i te dla ducha i te dla ciała. Ja jak zwykle biegałam z aparatem starając się uwiecznić to co mnie w danej chwili wprawiało w zachwyt. Pewnie niektórzy patrzyli na mnie jak na wariatkę spacerującą z aparatem,  ale każdy cos tam lubi. Prawda?  ;)   
 Wieczorem tańce i karaoke i basen. Niestety nie byłam tak przewidująca i nie zabrałam ze sobą stroju kąpielowego, to jednak mimo wszystko w jacuzzi pomoczyłam sobie stopy patrząc z zazdrością na inne osoby, które oddawały się  rozkoszy hydromasażu.

  
                                                                                                                                widok na jezioro Białe

Z dala od domu tęskniąc po cichu za Miłkiem wypoczywałam. Na pewno    wyspałam się , i to bez  dwóch zdań i żaden komar bzyczący nie był mnie wstanie z tego snu wyrwać.   Jednak ten czas również spożytkowałam na robienie biżuterii –  to była bardzo dobra okazja by trochę podłubać.  Gdybyście miały ochotę obejrzeć zapraszam TU. 




Oglądając te foteczki z wypadu do Augustowa   (północno-wschodnia część Polski dla niewtajemniczonych)   po raz kolejny nastrajam się pozytywną energią, gdyż dokładnie w sobotę wyjeżdżam na upragniony i wyczekany od wielu miesięcy urlop dokładnie na Pojezierze Augustowskie.

Bieszczady musiałam odłożyć do szuflady  na jakiś czas niestety chociaż bardzo chciałam i nawet dzięki Waszej pomocy trafiłam na fajne miejsca.  Doszłam do wniosku, że podróżowanie z takim niecałym dwulatkiem kilkaset kilometrów i tyleeee  godzin to dopiero byłoby wyzwanie.  Więc  Bieszczady na razie pozostaną przeze mnie nieodkryte.

 
   

W pracy dopinam wszystkie sprawy na ostatni guzik i zmykam od tego zgiełku, ludzi, kredytów, spraw trudnych i mniej trudnych na pełne 2 tygodnie błogiego leniuchowania zaczynając własnie od Augustowskich jezior.
Słonecznej środy życzę wszystkim odwiedzającym
Dorota 



środa, 16 czerwca 2010

Pamiętacie mnie jeszcze?

Po bardzo długiej nieobecności, kłopotach zdrowotnych synka i moich , nadmiaru pracy, ogólnego zmęczenia, zniechęcenia  do szycia, tworzenia, dłubania biżuterii wracam na łamy bloggera małymi kroczkami.

Powoli tez zaczynam nadrabiać blogowe zaległości , a nazbierało się tego trochę.  Czas w domu nie pozwalał na to, i nieśmiało nawet mogę nawet powiedzieć (ale nie krzyczcie na mnie), że szkoda mi było nawet czasu na ślęczenie po pracy przed komputerem.  W pracy wzrok od 7.30  do 15.30 maksymalnie był eksploatowany przez komputer. Po wielu latach efekty tego są takie, że nie potrafię rozpoznać twarzy osoby idącej drugą strona ulicy, która mówi mi „Dzień dobry”,  lub nie jestem w stanie powiedzieć jaka jest godzina, która wyświetla się na zegarze w  mojej kuchni ( a ja siedze 2 metry dalej) A kiedyś  cieszyłam sie sokolim wzrokiem.

  
Ale wracam bo tęsknię za tym blogowym „światkiem”, brakuje mi odwiedzin  na Waszych blogach przy porannej  herbatce  lub kawce.

Do niedawna zadowalałam się tym, że zaglądałam do Was poprzez czytnik Google bo  wszystkie „fajne” strony zostały polokowane przez informatyka. Jednak nie satysfakcjonowało mnie to do końca bo nie mogłam umieścić komentarza. A jak nie od razu to kiedy? W domu? Ale tam nie ma czasu . . .  bo obowiązki domowe, bo   Miłek, bo Mąż, bo po całym dniu  „biegania”  padałam i nie miałam już siły na nic. A o leżących niezrealizowanych zamówieniach nawet już boję się wspominać.
Ale pewna mądra głowa znalazła sposób by przechytrzyć informatyka i mogę pisać komentarze do Waszych postów. Oj dużo mam do nadrobienia, czasami trochę mi głupio, że nie odzywam się, ale chcę byście wiedziały że pamiętam i myślę ciepło.  A nowe osoby które do mnie zaglądają  serdecznie pozdrawiam i obiecuję że zawitam do Was z odwiedzinami.
  
Mam nadzieję, że jeszcze troszkę  o mnie pamiętacie, zaś   moja dotychczasowa nieobecność nie zniechęci Was do odwiedzin w Domilkowym Domku.


Pozdrawiam Dorota

czwartek, 3 czerwca 2010

Powojenne maki

Zasiane tuż po wojnie przez moją Babcię pod jej domem rosną tam do dnia dzisiejszego. 
W ostatniej chwili udało mi się uchwycić ich piękno i dostojność.  Deszcze ich nie oszczędzają. Chociaż w wazonie  cieszyły moje oczy przez naprawdę krótką chwilę, to samo patrzenie na nie i  fotografowanie przyniosło mi wiele radości.