sobota, 26 lutego 2011

Sobotnia noc z Linkin Park

to są właśnie klimaty, w których się odnajduję, przy których mogę zwyczajnie odlecieć i dobrze się bawić ...
wracają wspomnienia,
koncerty i wolność w szerokim słowa znaczeniu :)  






i na dobranoc,  mimo że na blogu już było, nie jestem sobie w stanie odmówic tego kawałka 



Dobrej nocki  życzy Mili 


piątek, 25 lutego 2011

Bo dziś ważne święto




Idzie misio, idzie słonik
idzie lalka no i konik
wszyscy razem z balonami
z najlepszymi życzeniami.
Bo dziś dzień radosny wielce
- masz już jeden roczek więcej !


Antosiu w dniu Twoich trzecich urodzin życzymy Tobie mnóstwo słoneczka, które promieniami swymi rozjaśni każdy Twój dzionek. Niech uśmiech nigdy nie znika z Twej roześmianej buźki, a dzieciństwo  jest wypełnione miłością i radością.

M i M  :)
 życzymy Wam wielkiej wiary, byście nigdy nie zwątpili pod naporem niepewności.
Jesteśmy z Wami od samego poczatku :)
i bardzo ,bardzo nie możemy doczekać się spotkania

D. T . i Miłoś



fot. M. Antośkiewicz

wtorek, 22 lutego 2011

Groch z kapustą

Sam tytuł sugeruje, że będzie to kulinarny post. 
Kulinarny niestety NIE - jednak w temacie kuchennym. 
Od dłuższego czasu próbuje "oswoić" swoja kuchnię. Trwa to już od lata , a może i dłużej. Ciągle ją  urządzam, ale tylko bardziej w swojej głowie aniżeli w realu.

 Gdy wybierałam meble do kuchni  uwielbiałam brązy (lubię je do dziś, jednak w kuchni wolałbym inne rozwiązanie) i zdecydowałam się na koszmarny kolor "jabłoń locarno".  Wówczas kolorek ten bardzo przypadł mi do gustu. Ale ten gust mi się zmienił.
A przecież Kobieta zmienną jest ;)
 Gdybym miała teraz decydować się na wybór mebli byłyby to mebelki w jasnych kolorach - może w  naturalnym kolorze drewna.

Jednak jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma  :)
Postanowiłam troszkę rozjaśnić tą swoja kuchnię. Jeśli wogóle jest to możliwe mając w niej obok ciemnych mebli - ciemną glazurę na ścianach  i ciemną terakotę na podłodze - tak, tak dokładnie - moja kuchnia to jedna wielka "brązowa" plama.
Prawdę powiedziawszy to najlepiej z tymi kolorkami współgrałaby  czerwona krateczka i wanilia, albo na przekór krzykliwe pstrokate turkusy i zielenie.
Ale ja postanowiłam ją "rozbielić".
Mam nadzieję, że tymi jasnymi, lniano - bawełnianymi dodatkami uda mi się uzyskać chociaż namiastkę kuchni, w której czułabym się dobrze.

Dziś Wam jej nie pokażę  w pelnej krasie, bo do zadowalającego mnie efektu jeszcze daleka droga - serwuję tylko niewielkie akcenty tych moich małych zmian.  Pojawiły się donice, kaneczki, wybielona szuflada ze starych bankowych biurek, w zanadrzu jeszcze kilka czeka na pomachanie pędzlem. Dokończyłam już ściereczkę, bieżnik i łapki kuchenne z lnu który pokazywałam TU. Na zdjęciach wprawne  Wasze oko może dostrzec jeszcze pomarańczową fastrygę ;) 
Świecznik z kryształem przeprowadził sie z pokojowego parapetu do kuchni i dostał nową zawieszkę. W chusteczniku zagościły szydełkowe serwetki na których wdzięcznie sobie siedzi Anioł
W planach mam uszycie zasłonki w okno- koronki i zwiewna bawełna juz czeka w skrzyneczce na swój debiut 
itd ... itd ... 

... i w sumie  to dziś dziś taki "groch z kapustą" pokazuję, a nic  konkretnego ;)  
no , ale zobaczymy co z tego mojego "oswajania" wyjdzie 
  





pozdrawiam Was cieplutko - Mili 

niedziela, 20 lutego 2011

A zima wciąż trzyma


i jakoś nie kwapi się ustąpić wiośnie i lecie miejsca
Wciąż biało ale już i słonecznie, dzionek dłuższy, zimowe przesilenie odpuściło ... chcę się żyć, oddychać ...
Mimo iż sercem bliżej mi do lata, to tak na pożegnanie uwieczniłam na ostatnich w tym sezonie fotografiach tą śnieżną aurę
I tym samym Zimie  mówię "Do widzenia "









Słonecznego poniedziałku Wam życzę





środa, 16 lutego 2011

Bo lata mi się chce ...

Wyjątkowo w tym roku, jak nigdy dotąd tęsknię za latem.
Zimy mam dosyć, chociaż to moja ulubiona pora roku , jednak nie tym razem
Była szara i bura, a słoneczko dopiero od kilku dni pięknie świeci.

Robiąc porządki na laptopie natknęłam się na całą masę wakacyjnych zdjęć, i tak zwyczajnie z wielkim pośpiechem zatęskniłam.
Chce mi się zieleni,  cieplutkiej wody w jeziorze, wypadów nad rzekę, kontaktu z naturą.

Nie mogę doczekać się kawek pitych na tarasie ławeczce, a może w końcu  balkonie (pod warunkiem że w końcu zrobią ten asfalt, który Wójt przed końcem swojej kadencji rozpoczął i zima go zastała ... i tu bez komentarza ;)
  
Tęsknie za spacerkami po pracy, kiedy to z Miłkiem przemierzałam długie trasy z wózkiem po polnych i rzadko uczęszczanych drogach 

Tęsknię za tymi dziwnymi spojrzeniami, gdy z aparatem wędruję przez swoją wieś i fotografuję przydrożne  kamyki, chwasty, krzywe płoty, zardzewiałe bramy i często zaglądam okiem aparatu na ich podwórka...

Tęsknię za zwiewnymi sukienkami i sandałkami, które tylko wtedy lubię nosić.

Chcę gdzieś wyjechać ... 

Tęsknię za słońcem ...
  













do lata, do lata piechotą będę szła ...

poniedziałek, 14 lutego 2011

Bezinteresownie

Czy w dzisiejszych czasach istnieją ludzie, którzy bezinteresownie ofiarują komuś coś?

Wierzcie mi, że w realu nie spotkałam się z takimi, niby "bezinteresownie" ale jednak z podtekstem w stylu : "pamiętaj o mnie jakby coś".
Z taką bezinteresownością  spotkałam się tu - na łamach bloga, wśród blogerek. W tym wielkim wirtualnym świecie, czasami może trochę wyidealizowanym, czasmi kreującym się  na inny aniżeli w rzeczywistości jest - funkcjonują fantastyczne osoby, a na dodatek są to prawdziwe osoby.
Dzieli nas tylko monitor - i tylko tyle.
Tak, to prawda - że tak naprawdę nie wiemy kto siedzi po drugiej stronie monitora, Jednak jeśli z tą osobą wymieniło się "setki" maili w ciągu dwóch lat, spędziło mnóstwo godzin na pogaduchach na gg i czacie, teoretycznie  "weszło się" do domu tej osoby.
To się WIE jaka jest ta osoba , jakie ma intencje, czym się kieruje, co kocha , co lubi , czy jest szczera itp ...

I znów niektórzy posądzą mnie o klubik wzajemnej adoracji, ale co tam, przecież to mój blog i mam prawo !!!
Taką bezinteresowną osobą, min. jest właśnie Paulinka, i nie mówię tu o prezentach, które mi  bardzo często robi, tylko o tym że zawsze była i zawsze jest obok, gdy się śmieję i gdy płaczę, gdy mam doła i gdy skaczę z radości do słońca .
i zawsze ... zawsze ... obiektywna



Kiedyś  przyjadę i pokażesz mi tą  zieloną  Irlandię widzianą Twoim okiem , posłuchamy tej fantastycznej irlandziej muzyki, napijemy się piwa, a rozmowy nasze będa trwały do rana

******************************************

zgadnijcie od kogo te bezinteresowne prezenty   ;)











Odkąd przyniosłam paczkę do domu na trufle  polowała moja Rodzinka. Niby nie pozwoliłam podjadać, ale ciągle jakaś niewidzialna ręka podkradała z pudełeczka te przepyszne trufle. Postanowiłam nakryć tego łasucha.
W niedzielne popołudnie zrobiłam  kawke z mleczkiem, by umilić sobie czas oczekiwania na "kradzieja" rozłożyłam gazetkę Period Living- bo w pracy na szybko przekartkowałam tylko.
i czekałam ... 


haaaaa 
mam Cię myślę sobie, 
i jak się okazało tym małym łasuchem, 
- który podobno nie przepadał za słodyczami nigdy ,
- który porzucił właśnie pałaszowanie makaronu - co widac po rączkach( prawie rozmoczonych "od grzebania" w makaronie )  i po buźce na zdjęciach
był MIŁOSZEK



I jak nie kochać takiego małego Łasucha z iście Chopinowską fryzurką, ktorej Mama nie daje obciąć

Pozdrawiam Was cieplutko i życzę słonecznego wtorku wszystkim dobrym ludziom

ps. powoli wracam ;) 

Mała miłość ...


taka bezwarunkowa
z której nie trzeba się tłumaczyć
najważniejsze, że  jest ...


 i fotografia ze specjalna dedykacją dla Cioci PULINKI ( w języku Miłoszkowym)
Miłoszek w Tomkowych piżamkach
Dziękujemy Ciociu !!!!!!!!!!!!!!! 
i uściski ślemy  



piątek, 4 lutego 2011

Blog



Szukałam pomysłu na posta i nic mądrego nie przychodziło mi do głowy.
W pewnej chwili uświadomiłam sobie, że właśnie mijają dwa lata od kiedy "oficjalnie" i już nieanonimowo funkcjonuję (śmieszne słowo) na bloggerze. Co prawda sam pomysł na założenie swojego bloga powstał prawie rok wcześniej, jednak to co wydarzyło się w moim życiu spowodowało moje "zawieszenie" w realu na bardzo długi okres czasu. 
Ci z Was, którzy "trochę" mnie znają wiedzą o czym mówię.
Przez te dwa ostatnie lata dużo sie wydarzyło. Były chwile radości i smutku, chwile zwątpienia i nadzieii. Poznałam w tym blogowym świecie wiele fantastycznych osób, które tak jak ja są "wrażliwe inaczej". Z kilkoma z Was mailuję, zawiązały sie między nami bliższe relacje- jeśli nazwę "wirtualno przyjacielskie" mam nadzieję, że się nie pogniewacie za nazwanie rzeczy po imieniu właśnie tak ;) 

Po tych dwóch latach stwierdzam, że mój blog nie jest takim, jakim miał być.
Kiedy po raz pierwszy powstała myśl o jego założeniu wiedziałam, że będzie on o moim życiu ale bez wylewnych i bez pikantnych opowieści;  o  Mamie wychowującej fantastyczne bliźniaki; o moich pasjach . . . Jednak życie jest przekorne . . .


 Blog jest tylko małym elementem w układance mojego życia.Stanowi namiastkę mnie i tego jaka jestem. Nie udaję że czarne jest białe i odwrotnie, nie mam takiej potrzeby. Nie kreuję siebie na kogoś kim nie jestem. Bo tak naprawdę przecież założyłam go dla siebie, nawet nie myślałam, że ktoś kiedyś zajrzy i będzie czytał,  a już tym bardziej napisze choćby jeden komentarz. 
I nie wstydzę się ani jednego zdania napisanego przez siebie tu.

Ostatnio dużo pracuję, amatorsko fotografuję, często wyjeżdzam, wracam i znów wyjeżdzam, czytam i dużo myślę. 
Żyję  sobie tak jak chcę, po swojemu z dala od konfliktów, zazdrości, złych ludzi, plotek i pomówień

Chyba dobrze mi z tym :)
Nie wiem też co piszczy w blogowym świecie. Czasem dysponuję, ale jakoś nie  czuję klimatu do blogowania. W końcu pewnie poczuję, ale to jeszcze nie ten moment.



Pozdrawiam Was przedweekendowo cieplutko 

Dorota 


ps. a na koniec trochę zdjęć z jednego z wyjazdów ( w tle Jezioro Rajgrodzkie )