I tak sobie obiecywałam i obiecywałam i wyszły gruszki na wierzbie ..... a to, że pisać będę więcej sobie obiecywałam , że świąteczne ozdoby to ja już w listopadzie robić zacznę; że rocznicę kolejną ślubu spędzę już w nowych 4 kątach, że schudnę te wymarzone 6 kg - no dobra 8 :) i będę znowu laska jak kilka lat wcześniej; że nadrobię zaległości wszelakie i w pracy i w domu; że systematyczna będę jak cholera; że kotka przygarnę - sierściucha małego bo je uwielbiam od zawsze; że uda mi się w tym roku zaplanować wysłanie kartek świątecznych; i Miłka pływać nauczę - chociaż sama nie umiem; że na disco pójdę co jakiś czas z koleżanką z pracy - żeby poczuć się jak nastolatka, którą byłam 20 lat temu; itd .....
a tymczasem ...
od tygodni jak wielbłąd chodzę miedzy domem starym i nowym i przenoszę te graty - małe, drobne i jestem przerażona tym, że człowiek przez trzydzieści kilka lat mógł zgromadzić tyle przedmiotów. I tak noszę i noszę, czasami kawę wypiję - która już mi smakować przestała bo ile można jej pić, zjem galaretki, bo mam tam już szufladę z łakociami, nagminnie zmywam podłogi w nowych 4 kątach by zebrać ten pył i kurz "pobudowlany" i codziennie mam déjà vu, że to już było :)
Zaledwie" chwilę temu byłam u miejscowej bliskiej mi koleżanki na kawce i winku, nie zdążyłam ogarnąć naszych rozmów- a minął już tydzień. I na disco to mi się już nie chce, ale na zumbę owszem :) bo wystarczy w wygodny strój wskoczyć i dobrze się bawić bez tych zbędnych szpilek i dobrego makijażu. Kartek to ja już wysłać nie zdążę, ale kuriera przynajmniej zamówiłam, co to paczkę za granicę powiezie i oby tylko te rybki dojechały "się modlić będę" bo chyba dobre wyszły :) Schudnę w przyszłym roku - kartki też wyślę za rok, czas wtedy będzie na to.
A teraz,dziś , jutro ...
Dalej chodzić będę jak ten wielbłąd między domami , ale list do Mikołaja napisać musimy - bo przecież Miłek literki zna (no prawie) - a list ważna rzecz. Zaś ja dzisiaj kolejne rzeczy przeniosę , potem pojadę do fryzjera, a jak wrócę, to zmywarkę sobie wstawię i okno umyję, potem podłogę kolejne pięć razy .... I w sumie wcale dobrze mi z tym, że tego czasu tak mało - chociaż no mogłoby być tak CIUT więcej - ale i człowiek jakiś bardziej zorganizowany, mimo że nie ogarnia tego co ma być ogarnięte :)
Ale przynajmniej wiem, gdzie będzie stała choinka i że będzie większa niż zawsze ) - w końcu :)
Ale i tak fajnie byłoby żeby doba była przynajmniej o te 2h dłuższa ;)
Zatem miłej soboty Kochani :)
Ciekawy post :) Pomyśl sobie, że jak w końcu skończysz myć wszystkie podłogi i przenosić ,,graty,, usiądziesz spokojnie w swoim nowym domu i powiesz ,,nareszcie ,, :)
OdpowiedzUsuńTakie przenosiny to rewolucja, zgadzam się. Ale najlepiej zagryźć zęby i skreślać w kalendarzu dni to finału :) A tam będzie czekała nagroda - pierwsza noc w nowym, czystym pachnącym domu. To jest coś! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
oj doskonale Cię rozumiem, ale i zazdroszczę tego etapu przenoszenia..bo my kolejny tydzień na budowie..ciągle coś trzeba skuć a potem zagipsować, przytrzeć, pozmaiatać..! i tak w kółko! dziś mam chyba pierwszy budowlany kryzys i sprzedałabym ten dom w cholerę..ale wiem że jutro minie, że kiedyś ten syf się skończy, powieszę zasłony, usiądę z kawą przed kominkiem i będzie mi bosko... ale do tego czasu jeszcze mnóstwo tych kryzysów. Głowa do góry:) i dużo siły w tych przenosinach:)
OdpowiedzUsuńTrzymaj się dzielnie :) już niedługo wszystko będzie na swoim miejscu :):):)
OdpowiedzUsuńDzielna kobitka z ciebie! Z przeprowadzkami to tak jest! Jak trzeba przenosić graty to dopiero wtedy widać ile tego wszystkiego jest! Pomalutku przenIesiesz i poukładasz ! A potem wszystko nam pokażesz! Buziaczki
OdpowiedzUsuńO matko... Dorotko mam za sobą kilka przeprowadzek i wiem co to znaczy.... ale pociesz się, że to się kiedyś skończy, zaczną inne przyjemności i inne sprawy. Najważniejsze, że już masz nowe lokum, że nie musisz wszystkiego na hura i wszystkiego szukać w paczkach, że możesz sobie spokojnie przenosić te wszystkie swoje skarby.
OdpowiedzUsuńI oczywiście czekamy na fotorelację.
Ściskam
Oo to mycie podłóg kilka razy dziennie brzmi bardzo znajomo ;) wytrwałości życzę i cierpliwości do tego pyłu i kurzu!
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się już zdjęć po przeprowadzce z nowego lokum :)
hej, życzę Ci coraz mniej zamieszania i coraz więcej relaksu w Twoim nowym mieszkaniu :-)
OdpowiedzUsuńOh Mili doskonale wiem o czym mówisz i Cię rozumiem. Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńale potem bedzie pięknie!:)
OdpowiedzUsuńDorota.. w życiu tak jak z tą choinką ...u nas w tym roku, niestety choinka będzie mniejsza (nad czym ubolewam ).
OdpowiedzUsuńPowodzenia !