Jak ryba wody potrzebuję tego urlopu. Jak nigdy, wyjątkowo w tym roku. Ale zanim wyjadę jeszcze trochę planów mam do zrealizowania - wyjazdów takich kompletnie nie związanych z wakacyjnym wypoczynkiem - chociaż jeden myślę, że będzie można pod taki weekendowy wypad podciągnąć.
Jednak zanim to nastąpi czekam na kuzynkę ze Szwecji - nasze dzieci od tygodnia już szaleją, rano u Cioci - po 17 u mnie. Istne wariactwo - basen, naleśniki, kanapki, grill, gry i zabawy. Jest mega głośno, wesoło zaś kot chowa się przed tymi wariatami gdzie może :)
Teraz czas na matki bo też bardzo resetu potrzebują, a że się bardzo lubią to tym bardziej przyjemnie nam będzie.
Nigdy też nie podejrzewałam siebie, że tak bardzo polubię morze - ja
przeciwniczka wypoczynku nad wodą (traumatyczne przeżycia z okresu kiedy byłam
nastolatką sprawiły, że do wody miałam wstręt w 1000% albo nawet i
więcej :)
Człowiek się zmienia,
postrzeganie świata się zmienia. My się z biegiem lat zmieniamy. To jest fajne. Człowiek dojrzewa i z każdym
rokiem decyzje, o które nie śmiałabym siebie podejrzewać - świadomie
podejmuję i wdrażam w życie. Bo w życiu najważniejsze jest oby wszystko było w zgodzie z samym sobą.
W
tym roku wracamy do miejsca, w który tak naprawdę zakochałam się późną
(zimową) jesienią 2016 roku. Wówczas kąpiele w morzu musiał zastąpić
hotelowy basen i relaks w saunie, a obiady domowe zastąpiła restauracja hotelowa.
Tata brał udział w konferencji ,a ja z M. korzystaliśmy z dobrodziejstw jakie były w ofercie hotelowej. Tak na bogato haha :) Ro k temu był pokój w pensjonacie w tym roku domek
Krótko tam byliśmy gdyż zaledwie kilka dni, ale co to był był wtedy za urlop - plaża dla nas na wyłączność. Pisałam o tym TUTAJ
. Tak naprawdę to właśnie wtedy ta miłość do naszego Bałtyku zaczęła
gdzieś tam w mojej głowie powoli kiełkować. Wtedy myślałam, że
nadmorskie kurorty nie są dla mnie, że nie będę potrafiła się odnaleźć
tam latem w tłumie turystów rozstawiających jak najszerzej kolorowe
parawany i walczących o kawałek plaży na wyłączność. Jednak bardzo
zapragnęłam tam wrócić latem - tak trochę eksperymentalnie ażeby
sprawdzić jak odnajdę się w tym tłumie.
I
wróciłam. I kiedy wcześniej krytykowałam te kolorowe parawany to
wszystko to "odszczekałam" latem 2017 roku. Już mi nie przeszkadzają wręcz
nawet na pewien swój sposób są fajne - a tym bardziej praktyczne.
Takim oto cudem zdradziłam swoje ukochane góry, którym byłam wierna. No cóż -
każda miłość nie trwa wiecznie ... upsss :)
I takie ubiegłoroczne wspomnienia mnie naszły, obejrzałam zdjęcia, nacieszyłam oczy tymi widokami i pozostało mi tylko skreślać już dni w kalendarzu do wypoczynku. Bo wiem gdzie chcę pójść, jakie miejsca odwiedzić, co ze sobą przywieźć, a co najważniejsze jak spędzić ten czas.
Dziś też narodził się pomysł by spełnić swoje jakieś tam podróżnicze marzenie - bo jednak każdy z nas ma miejsca w których chciałby się znaleźć - dlatego już po urlopie organizuję świnkę skarbonkę i zaczynam zbierać grosiki. Kto wie może się ziści nasz plan - jednak potrzebujemy na to funduszy :)
Warto mieć marzenia !!!!
Dobrego dnia Kochani
Ja uwielbiam polskie morze... Piękne zdjęcia... Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń