Jesteśmy …wróciliśmy i mam nadzieję, że już nie pojedziemy wiecej... oraz dziękujemy za wszystkie ciepłe słowa w komentarzach i kciuki. Pomogły !!!
Miłoszek to zuch Chłopczyk, nie płakał wcale, ani przy wkłuciu wenflonu, ani przed narkozą, ani po - wcale łezki nie uronił. Jestem z niego dumna :)
Inne dzieciaczki , które leżały na oddziale okulistycznym płakały, a on to istny Mały Twardziel. Cały zabieg najprościej mówiąc zniósł dobrze.
Ale żeby go nie przechwalić to powiem , że dał nam też dobrze popalić – i rodziców kręgosłupy dobrze odczuły, że maja 10 kilogramowe dziecko :) Otóż, żeby było nam weselej to Miłoszek tuż po zabiegu (który trwał może 15 minut i był przeprowadzany w znieczuleniu ogólnym) po przeniesieniu na szpitalne łóżeczko pospał może 10 min i otworzył oczka. Mało tego - ten mały Siłak, próbował wstać, wiercił się i nie było mowy o jakimkolwiek leżeniu w pozycji poziomej – a powinien dla własnego dobra. I takim oto cudem przez najbliższe 2 godziny, dziecko było noszone i na rękach, a my z całych sił usiłowaliśmy je zabawiać czym się dało by jak najdłużej spędził w pozycji leżącej. A inne maluchy, które miały zabiegi tuż po Miłoszku – spały słodko przez ponad 2 godziny ;)
Najbardziej martwiłam się tym, jak on wytrzyma tyle godzin bez jedzenia. Jak jest głodny to nie ma przeproś, nic nie pomoże, musi być teraz i już. Ale jakoś to przetrwaliśmy.
A po powrocie do domku wybraliśmy się na spacerek. Miłoś był tak ruchliwy i aktywny jak zazwyczaj i wcale nie wyglądał na dziecko, które miało jakikolwiek zabieg.
Teraz tylko trzeba liczyć na to, że sam zabieg przyniesie oczekiwany rezultat i nie trzeba będzie po raz kolejny go powtarzać. W ciągu kilkunastu dni będziemy to wiedzieć.
A po powrocie do domku wybraliśmy się na spacerek. Miłoś był tak ruchliwy i aktywny jak zazwyczaj i wcale nie wyglądał na dziecko, które miało jakikolwiek zabieg.
Teraz tylko trzeba liczyć na to, że sam zabieg przyniesie oczekiwany rezultat i nie trzeba będzie po raz kolejny go powtarzać. W ciągu kilkunastu dni będziemy to wiedzieć.
A wracając do tematu szycia :)
Do tej pory tylko mówiłam, że szyję, pokazywałam jakieś „zjawki” moich prac ale nic poza tym. Na dowód , że szyję pokazuję dziś fartuszek, który to „sprodukowałam” w ostatnim czasie. Miał być szybki więc i szybko uszyty a tym samym wykrój prosty. Bez udziwnień.
Fartuszek uszyłam z bawełnianych zasłon, które to nabyłam na blogowym Pchlim Targu za grosze. Szkoda mi było je ciąć, ale jak pomyślałam ile to zasłon i tkanin mam, które tylko leżą (na blogu pokazałam tylko część) , stwierdziłam, że nie ma co. W końcu kupiłam je z zamiarem tak naprawdę poszycia tekstyliów kuchennych – wiec nożyczki … szpilki i do dzieła. Poszło szybko i sprawnie ;)Fartuszek poszedł już w świat- był prezentem na urodziny dla pewnej przesympatycznej osóbki, a tkaniny zostało na jeszcze kilka „przydasiów” kuchennych …..
A na koniec, życzę wszystkim słonecznego weekendu
Dorota i Miłoś
Uffff, ulga...
OdpowiedzUsuńDobrze, że z Miłoszka taki ZUCH :))
Dzieki temu i Wam było łatwiej przetrwać te chwile...
Podziwiam Was wszystkich :))
I mam nadzieję, że nie będzie powtórki z zabiegu.
Fartuszek świetny - śliczny z koronką, z zarazem praktyczny, bo ma wzór, na którym nie widać plamek ;))
Dla Ciebie i Milosia - dużo spokoju i wypoczynku w nadchodzace dni :))
Jak to dobrze, że wszystko się udało i dobrze zakończyło!! Cieszę się z Wami!!
OdpowiedzUsuńps: ale sliczny fartuszek!!
Oj bardzo się cieszę, że wszystko się udało !
OdpowiedzUsuńA Miłoszek to zuch chłopak.
Fartuszek przepiękny !!!
Czekam z niecierpliwością na nowe tworki
Pozdrawiam
Cieszę się, że już po zabiegu i że Miłoszek dobrze go zniósł.
OdpowiedzUsuńAle no no też masz małego "klocka". Jednak nic nie przebije wagi mogego Witusia, gdy miał pół roku, ważył 11 kg. Też z jedzeniem nie było zmiłuj ;-)))Byłam wprost załamana, ale później przestał jeść i teraz jest w miarę normalny choć też z niego kawał chłopa.
Fartuszek śliczny, przede wszystkim świetny materiał, taki bardzo niefartuchowy, a prezentuje się rewelacyjnie. Na tekstylia kuchenne będzie super.
Życzę duuuuuużo zdrówka i uśmiechu.
masz naprawdę dzielnego Synka :)) musi być z niego fajna wiercipięta :))) i trzymam kciuki-skoro raz pomogły :))-by zabieg nie musiał być powtórzony :))
OdpowiedzUsuńfartuszek świetny, pamiętam, że pierwszą rzeczą, którą uszyłam na maszynie był fartuszek właśnie, ale gdzie mu do Twojego...
i piękny deseń, masz dar do wynajdywania fajnych materiałów :))
pozdrawiam serdecznie :))))))))))))
super:) zobaczysz, wszystko będzie dobrze:))
OdpowiedzUsuńa mój Bartek też jest klocek. Ważył też ponad 10 kg jak miał pół roku.Urodzeniowa waga-4610, dł.60. Teraz ma 2 lata i 5 mies. i waży 22.Muszę go zważyc, bo dawno tego nie robiłam. I nie żeby jakoś szczególnie wcinał.
Fartuszek śliczniutki.
Dużo ciepła w sercu-pozdrawiam
Cieszę się ,że juz jestescie w domu,że wszystko przebiegło pomyslnie.Miłoszek -dzielny chłopak..Zresztą Wy też..Wszyscy daliście radę..
OdpowiedzUsuńFartuszek świetny.Mnie też by się przydał taki,bo nie mam zadnego.
Pozdrawiam gorąco.Buziaki!!
Mili, jak dobrze, że masz takiego dzielnego Synka i że już po wszystkim :) Mam nadzieję, że już będzie się wszytko układać po Waszej myśli :) Życzę zdrówka!
OdpowiedzUsuńFartuszek przepiękny! Masz talent do szycia!
Pozdrawiam serdecznie :)
Tak się cieszę,że wszystko poszło sprawnie!Jestem pewna,że zabiegu nie trzeba będzie powtarzać.
OdpowiedzUsuńZ Miłka jest prawdziwy Zuch!!!Proszę ucałuj go od nas bardzo mocno!
Fartuszek wyszedł Ci bardzo pięknie.eh,też by mi się przydał taki...
Pozdrawiam(o dziwo!) słonecznie :)
Az mi kamien z serca spadl,ze Miloszek tak dzielnie wszystko zniosl....ze wszyscy byliscie dzielnie:)))
OdpowiedzUsuńFartuszek jest sliczny!!!!
serdecznie pozdrawiam:))
Witaj Mili.
OdpowiedzUsuńJa już po urlopie i takich rzeczy się dowiaduję. Cieszę się, że wszystko z Miłoszkiem OK. A tu się okazuje, że synek tak nie przeżywał, jak mama. To i dobrze.
A moja córa ma 5 m-cy i waży 8,5 kg. Też niezły klocek, hihihi.
A jeszcze napiszę, że zamówiłam sobie lawendę, na taki chlebek też mam ochotę i jak trochę ogarnę pourlopowy bałagan to może też upiekę... No i ten fartuszek też mi do gustu przypadł... No i się okaże, że wszystko od Ciebie zgapiam ;)
Hihihi, a co tam, może mnie nie udusisz ;)
Papa, trzymajcie się, buziaki dla dzielnego synka.