W mojej domowej pracowni od jakiegoś czasu stoi "nowa" vintage przemysłowa maszyna do szycia. Zakup zupełnie nieplanowany wcześniej gdyż na moje potrzeby Husqvarna kupiona za pierwsze dwie wypłaty tuż po ukończeniu szkoły średniej całkowicie dawała radę.
Podejrzewam że tej vintage perełki pewnie nie kupiłabym gdybym znalazła ją na jakiejś aukcji internetowej , ale ponieważ widziałam jakie piękne skórzane torby wyszły spod jej igły (tudzież zasługa zdolnej A.Tomczak ) nie mogłam "przepuścić" takiej okazji.
I takim oto cudem - jak na te czasy ta mało nowoczesna i toporna ale jakże w vintage stylu zabawka - stanęła w mojej pracowni.
Nie ukrywam, że od momentu gdy zostałam z nią już tak na dobre "sam na sam" po szybkim instruktażu przy kawie i cieście ;) ,
zanim odważyłam się ją włączyć i przeszyć choćby porosty ścieg - minął
tydzień. Kręciłam się przy niej i zastanawiałam się ja się do tego
szycia zabrać. Generalnie nie mogłam pozbyć się odczucia, ze w moim
domu stoi coś w rodzaju starej krajzegi do cięcia drewna :) haha
Naprawdę
małymi krokami poznawałam jej możliwości i teraz śmiało mogę
powiedzieć, że tak naprawdę to nie jest skomplikowane urządzenie. Moja
Husqvarna choć ma "miliony" ściegów i bajerów to tak naprawdę taki maluch przy tym vintage mercedesie :)
Teraz szycie skórzanych kosmetyczek to prawdziwa przyjemność - ta zabawka ma moc :) !!!
Ależ fantastyczny zakup. Jak widzę słowo vintage to od razu mi się uśmiech na ustach pojawia,kocham stare przedmioty :) A jak pomyślę, że ktoś taki jak Ty wykorzysta je jeszcze do pracy, to już pełnia szczęścia :) Podziwiam Twoje piękne prace. Pozdrawiam Pola
OdpowiedzUsuńJa też uwielbiam wszystko co stare, miałam taki etap w swoim życiu, że niewiadomo czemu tuż po postawieniu domu - chciało mi się nowoczesności - nie wyrzucałam tych swoich "staroci" ale jakoś nie eksponowałam za specjalnie ich w swoim domu. Wyzbyłam się wszelakich koronek i serwetek i falbianiastych poduch, a teraz bardzo żałuję.
UsuńNie mniej jednak dobrze że w porę się opamiętałam :)
Ta maszyna jest super i teraz mogę śmiało szyć swoje skórkowe kosmetyczki na niej, bo daję radę - na husqvarnie też szyłąm ale tamta maszyna nie miała mocy- ta to torpeda i tylko muszę uważać żeby palców sobie nie przyszyć bo by wtedy było :) aż nie chce myśleć. Póki co wciąż z nią się docieram :)
Niebawem pokażę ją w całej swojej krasie - zaglądaj :)
Ściskam mocno i pozdrawiam - Dorota
Piękna, stare maszyny najlepsze. Ja niedawno kupiłam starą, przemysłówkę JUKI i jest to moja ukochana maszyna, tak więc doskonale rozumiem Twój zachwyt.
OdpowiedzUsuńUściski :)
Jeśli dobrze pamiętam (z tego co mówiła Aga) ta maszyna pochodzi z zakładów włókienniczych w Radomiu - tam wymieniali sprzęt na nowy i po prostu te maszyny sprzedawali - bo szkoda przecież wyrzucać coś co jest sprawne i szyło bardzo dobrze. Jestem jej 3 właścicielką - bo to Aga przytargała z tego Radomia tą i jeszcze drugą taką samą. Jestem bardzo zadowolona że trafiła w moje ręce taka perełka :)
Usuńbuziaki
Kocham vintage , a jak jeszcze wygodnie się na niej szyje to już poezja. Ja do swojej siadam już od tygodnia, żeby tu coś przeszyć, a tam podszyć i zebrać się nie mogę :)))
OdpowiedzUsuń