Myślę, że jestem teraz na najbardziej przyjemnym etapie urządzania domu, zostało nam naprawdę niewiele do zrobienia wewnątrz . Są już drzwi z klamkami, są podłogi, glazura i terakota, wszelakie sanitariaty( te do ustawienia;) , trochę zamieszania było z zakupem baterii, ale w sumie dobrze , że na stanie nie mieli bo okazało się, ze nie za bardzo można już ją na ścianie zamontować (nad wanną :)
Dziury wywiercimy w wannie :)
Schody "się robią" i jestem ciekawa jak wyjdą bo zależało mi by były ciut rozbielone- pasujące do reszty domu. Na te przyjdzie mi pewnie poczekać około miesiąca, może półtora :( NO ale co tam, niestety na wszystko trzeba czekać, bo terminy pozajmowane, albo też nie da się zrobić z marszu.
Zamówiłam też meble do kuchni. Przyznaję, że wcale nad nimi długo nie myślałam. To tak jak z wyborem glazury, wiedziałam co chcę, z czego chcę i jak ma być by było dobrze.
To już moja druga kuchnia, którą projektowałam do swojego domu, poprzednią robiłam całe 9 lat temu i przyznaję, ze dyby nie jej paskudny kolor "jabłoni locarno" pewnie powędrowałaby ze mną do nowego domu. Kolor paskudny ale za to fajny kanciaty klasyczny wygląd ma i i po 9 -ciu latach jest wciąż wizualnie w bardzo dobrej formie (gdyby nie kolor). Owszem można malować, ale .....
Od początku planowania nowych mebli - zakładałam, ze stawiam na ikea. Po dokładnym pobraniu pomiarów i po koszmarnie długim rozplanowaniu w planerze na stronie ikea, okazało się, że te meble zwyczajnie są za wysokie w stosunku do wysokości kuchennego okna. Cały myk w tym , że ikea oferuje wysokie dolne cokoły, niby teraz w tej nowej kuchni Metod są o połowę niższe, to jednak wciąż za wysokie.
Po oszacowaniu kosztów, doliczeniu ich transportu - nie mówię już o montażu koszt tej kuchni ikea okazała się wyższy o ponad 2000zł. aniżeli u stolarza. A gdyby doszła jakaś reklamacja, nie dojechała szafka czy co tam jeszcze - to ja musiałabym pędzić 150 km w jedną stronę, 150 km w drugą stronę - bez sensu totalnie.
Zrobiłam małe badanie rynku, okazało się, ze wszyscy "miejscowi" stolarze są dość mocno porównywalni cenowo. Stolarza też długo nie szukałam. Jeden nie miał czasu dojechać przez dwa tygodnie, bo jak nie impreza - to zdrowiał po imprezie( jego słowa ;-) , zaś jak dojechał to cena wyjściowa jaką zaproponował mi przyprawiła o ból głowy. Lekko powiedział że termin realizacji "... nooooo możeee grudzień tego roku ...." Co brzmiało NIE MA SZANS W TYM ROKU :)
I po mojej minie widział już, że nici z jakiejkolwiek współpracy.
Zaś drugi Pan stolarz konkretny jak diabli. Wpadł z torbą, metrówką, długopisem ściany porysował,, cenę powiedział i sam od siebie trafne małe uwagi dołożył. Czas realizacji MIESIĄC !!!!
Projekt z planera oczywiście wykorzystałam do prowadzonych pertraktacji cenowych. Kuchnia jest w kształcie litery L. Założeniem było brak górnych szafek, jedynie w rogu za ścianą, będą 3 wysokie słupki do sufitu (w nich wpasowana też lodówka).
Projekt który narysowałam był pierwowzorem, na którym zostały naniesione zmiany - przeznaczenie i rodzaj szafek. Piekarnik który miał być z lewej powędrował w słupek po prawej. Zlikwidowałam 3 szuflady na rzecz małego cargo na butelki itp. Ale przynajmniej zarys kuchni właśnie będzie taki :)
I żebyście mogły sobie bardziej wyobrazić ustawienie mebli we wnętrzu, oto zdjęcie kuchni w całej jej okazałości :)
I mój osobisty pomocnik, który jest głównym KIEROWNIKIEM BUDOWY ;) i musi każdą robotę przyklepać, choćby brudną skarpetą na ścianie ( co widać na drugim zdjęciu ;)
O ile wybór kuchni i to z czego ma być, był prostym wyborem - to zaś co do blatu kuchennego określić się tak do końca nie mogę. Po przeanalizowaniu kilku możliwych propozycji - od czarnego po biały w końcu zdecydowałam się na jakiś imitujący drewno. Owszem wolałabym drewniany - to też brałam pod uwagę, ale koszt drewnianego blatu to byłaby 1/4 ceny kuchni dodatkowo !!! Jak dla mnie na tym etapie nie do przejścia i tyle.
Tak więc decyduję się na płytę tylko mam dylemat co do koloru. Bardziej obstawiam ten dąb bardolino nr H1146 szary. Widziałam w realu - jeden i drugi fajny :) Można mieć zagwostkę :)
A to kuchnia Pana stolarza, u kogoś tam z wykorzystaniem blatu H1145 naturalnego
Zdjęcie z internetu Dąb Bardolino H1145 naturalny, źródło : http://www.meblenazamowienie.biz.pl/index.php
A Wy który obstawiacie blat do mebli białych z połyskiem? Naturalny czy szary :)
środa, 3 września 2014
piątek, 29 sierpnia 2014
Piątek - weekendu początek ;)
Przede mną fajnie zapowiadający się "weekend", który potrwa aż do 7 września. Planów co niemiara, obowiązków jeszcze więcej, nowe wyzwanie i mnóstwo pytań jak to będzie.
I jest tylko jedna odpowiedź - JAKOŚ BĘDZIE :)
A tymczasem w dobrym nastroju oddaję się wieczornemu lenistwu.
Pozdrawiam Was wieczorową porą :)
I jest tylko jedna odpowiedź - JAKOŚ BĘDZIE :)
A tymczasem w dobrym nastroju oddaję się wieczornemu lenistwu.
Pozdrawiam Was wieczorową porą :)
środa, 27 sierpnia 2014
Goodbye summer
Nie wiem jak Wam, ale mi kompletnie lata nie jest szkoda - niezmiernie cieszę się na nadchodzącą wielkimi krokami jesień, bo to moja ulubiona pora roku. Do tego wrześniowo - październikowy czas jest dla mnie dość nostalgiczny. Czytający od zawsze mojego bloga wiedzą dlaczego :) To taki czas na podsumowania, rozmyślania - trochę zwalniam i wyciszam się.
W tym roku - w letnim okresie zabrakło nam czasu na wyjazdy (dom- wiadomo), jednak na każdym kroku staraliśmy się młodemu Panu M zapewnić co niemiara przydomowych atrakcji. Zamiast morza był basen i rzeka, zamiast całodziennych wyjazdów pod gruszę były przydomowe pikniki. Było fajnie - M nie narzekał, zaś uśmiech z buźki nie znikał ;) Grunt to zadowolone Dziecko :)
W tym roku - w letnim okresie zabrakło nam czasu na wyjazdy (dom- wiadomo), jednak na każdym kroku staraliśmy się młodemu Panu M zapewnić co niemiara przydomowych atrakcji. Zamiast morza był basen i rzeka, zamiast całodziennych wyjazdów pod gruszę były przydomowe pikniki. Było fajnie - M nie narzekał, zaś uśmiech z buźki nie znikał ;) Grunt to zadowolone Dziecko :)
"się buduje"
Obiecałam sobie, ze chociaż raz wrzucę Wam aktualne zdjęcia z placu boju. Zdjęcia zrobiłam, miałam napisać post- ale jak zwykle coś po drodze wypadło ;) zaś za kilka dni zostały zrobione łazienki i Panowie drzwi wewnętrzne wstawili. Więc tak naprawdę każdego dnia coś się zmienia i na tym etapie budowy zdjęcia chyba nigdy nie będą odzwierciedlały stanu faktycznego ;)
Budynek, który jeszcze kilka miesięcy temu straszył swoją surowością, dzisiaj mogę śmiało powiedzieć że przypomina DOM.
Założenie było takie, że ma być jasno i ma wpadać przez okna dużo światła. Myślę, ze udało się nam to osiągnąć.
Teraz czas na listwy, klamki, schody i meble kuchenne. Powoli też przymierzam się do przenoszenia niektórych rzeczy z obecnego domu. Czas powoli organizować tą wolną przestrzeń :)
To będzie zupełnie INNY dom aniżeli ten obecny :)
Budynek, który jeszcze kilka miesięcy temu straszył swoją surowością, dzisiaj mogę śmiało powiedzieć że przypomina DOM.
Założenie było takie, że ma być jasno i ma wpadać przez okna dużo światła. Myślę, ze udało się nam to osiągnąć.
Teraz czas na listwy, klamki, schody i meble kuchenne. Powoli też przymierzam się do przenoszenia niektórych rzeczy z obecnego domu. Czas powoli organizować tą wolną przestrzeń :)
To będzie zupełnie INNY dom aniżeli ten obecny :)
wtorek, 12 sierpnia 2014
Hello :)
Powrót do pracy po 2 tygodniach urlopu nie jest łatwy. Jednak zdecydowanie stwierdzam, że im mam go mniej i dość mocno napięty grafik jestem bardziej zorganizowana. Tak wolę.
Ten wakacyjny czas nie obfitował w wyjazdy, ale obiecujemy sobie za rok nadrobić i powoli snujemy plany gdzie się wybierzemy. Tymczasem mocno schodzę na ziemię kończąc kolejny kubeczek kawy i wracam jeszcze na trochę do obowiązków.
Dobrego reszty dnia Wam życzę
:)
Ten wakacyjny czas nie obfitował w wyjazdy, ale obiecujemy sobie za rok nadrobić i powoli snujemy plany gdzie się wybierzemy. Tymczasem mocno schodzę na ziemię kończąc kolejny kubeczek kawy i wracam jeszcze na trochę do obowiązków.
Dobrego reszty dnia Wam życzę
:)
wtorek, 5 sierpnia 2014
Wilno - part # 2
A dzisiaj serwuję Wam kilka zdjęć typowo spacerowych z Wilna. To miasto ma klimat, co prawda w okresie letnim bardzo oblężone turystami i tabunami wycieczek, które można spotkać na każdym zakręcie - to jednak nie jest to tak do końca zauważalne. Mi akurat to nie przeszkadzało, bo swoją uwagę skupiłam na urokach tego miasta, starych kamieniczkach i nie spieszących się nigdzie ludziach.
Mam chęć tam wrócić, spacerować ulicami otoczonymi starymi kamienicami, napić się kawy w przyulicznej kafejce i delektować się "zapachem" żyjącego miasta.
Może niebawem.
Mam chęć tam wrócić, spacerować ulicami otoczonymi starymi kamienicami, napić się kawy w przyulicznej kafejce i delektować się "zapachem" żyjącego miasta.
Może niebawem.
niedziela, 3 sierpnia 2014
Z cyklu : myśli urwane # 1
Trochę szkoda tego poświęconego czasu, tyle przegadanych godzin i relacji, które mogłyby być wciąż fajne.
Skoro człowiek nie potrafi pewnych znajomości docenić, to ja zamykam wraz z pięknie zachodzącym słońcem dzisiaj TEN epizod z życia :)
dobrze mi z tym ;-)
Skoro człowiek nie potrafi pewnych znajomości docenić, to ja zamykam wraz z pięknie zachodzącym słońcem dzisiaj TEN epizod z życia :)
dobrze mi z tym ;-)
sobota, 2 sierpnia 2014
Wakacyjna pielęgnacja ciała
Od tygodnia jestem na urlopie i przyznaję, ze tak dobrze to mi dawno nie było. Od pracy trzeba też odpocząć, od komputera również :) I tu chwała tym urzędnikom co te urlopy wymyślili kiedyś tam :)
Kilkanaście dni temu na FB trwały zapisy by zostać testerką pewnego nowego masła do ciała The Body Shop z nowej linii Wild Argan Oil. Na temat tej firmy słyszałam wiele pozytywnych opinii i kiedyś miałam okazję też zakupić sobie kilka produktów, z których byłam bardzo zadowolona bo ratowały moją suchą skórę.
Wypełniłam formularz na profilu FB i tym samym za jakiś czas zostałam jedną z wielu (chyba 200- stu) testerek nowego masełka. Masełko przyszło szybko i śladu po nim już prawie nie ma. - 50 ml to zdecydowanie za mało. Jednak wystarczająco by mieć o nim jakąś własną obiektywną ocenę.
Nie wiem jak to masło wypada na tle innych masełek marki The Body Shop jednakże w porównaniu z masełkami innych firm, jakich używałam zdecydowanie wygrywa. Na dodatek ma fajną taką typową maślaną konsystencję w lekko brzoskwiniowym kolorze, która po roztarciu w dłoniach delikatnie rozpływa się. Właściwie już po pierwszej aplikacji masełka, moja skóra stała się przyjemniejsza w dotyku zaś po zużyciu pudełeczka jest miękka i aksamitna.
Może na początku nie przemówił do mnie zapach bo zbyt słodko migdałowo- orzechowy, zaś ja jestem fanką bardziej cytrusowych lub cotton-owych zapachów. Jednak olejek arganowy i jego właściwości w ogólnej pielęgnacji jest dla mnie na chwilę obecną jest dla mnie niezwykle istotna więc sam zapach masełka miał tu znaczenie drugorzędne.
Czy je kupię? Tak oczywiście. Jest naprawdę fantastyczne w swoim działaniu zaś ja mam w końcu fajnie nawilżoną swoją skórę przez cały dzień.
A Wy używacie masełek do ciała, czy wolicie tradycyjne balsamy?
ps.
Chcę zaznaczyć, że masło dostałam w ramach przetestowania od producenta, tym samym mój wpis o nim jest dobrowolny, jak również udział w dalszym konkursie. Do niczego nie zostałam zmuszona i jest to moja obiektywna ocena, bez narzucania dodania pozytywnej opinii.
Przy tej właśnie pomyślałam, że może by tak blog trochę rozszerzyć o tematykę kosmetyczną. Nie znam chyba Kobiety której temat kosmetyków pielęgnacyjnych i kolorowych nie interesowałby.
Jeśli trafię na fajny produkt z pewnością się z Wami podzielę swoją opinią :)
Kilkanaście dni temu na FB trwały zapisy by zostać testerką pewnego nowego masła do ciała The Body Shop z nowej linii Wild Argan Oil. Na temat tej firmy słyszałam wiele pozytywnych opinii i kiedyś miałam okazję też zakupić sobie kilka produktów, z których byłam bardzo zadowolona bo ratowały moją suchą skórę.
Wypełniłam formularz na profilu FB i tym samym za jakiś czas zostałam jedną z wielu (chyba 200- stu) testerek nowego masełka. Masełko przyszło szybko i śladu po nim już prawie nie ma. - 50 ml to zdecydowanie za mało. Jednak wystarczająco by mieć o nim jakąś własną obiektywną ocenę.
Nie wiem jak to masło wypada na tle innych masełek marki The Body Shop jednakże w porównaniu z masełkami innych firm, jakich używałam zdecydowanie wygrywa. Na dodatek ma fajną taką typową maślaną konsystencję w lekko brzoskwiniowym kolorze, która po roztarciu w dłoniach delikatnie rozpływa się. Właściwie już po pierwszej aplikacji masełka, moja skóra stała się przyjemniejsza w dotyku zaś po zużyciu pudełeczka jest miękka i aksamitna.
Może na początku nie przemówił do mnie zapach bo zbyt słodko migdałowo- orzechowy, zaś ja jestem fanką bardziej cytrusowych lub cotton-owych zapachów. Jednak olejek arganowy i jego właściwości w ogólnej pielęgnacji jest dla mnie na chwilę obecną jest dla mnie niezwykle istotna więc sam zapach masełka miał tu znaczenie drugorzędne.
Czy je kupię? Tak oczywiście. Jest naprawdę fantastyczne w swoim działaniu zaś ja mam w końcu fajnie nawilżoną swoją skórę przez cały dzień.
A Wy używacie masełek do ciała, czy wolicie tradycyjne balsamy?
ps.
Chcę zaznaczyć, że masło dostałam w ramach przetestowania od producenta, tym samym mój wpis o nim jest dobrowolny, jak również udział w dalszym konkursie. Do niczego nie zostałam zmuszona i jest to moja obiektywna ocena, bez narzucania dodania pozytywnej opinii.
Przy tej właśnie pomyślałam, że może by tak blog trochę rozszerzyć o tematykę kosmetyczną. Nie znam chyba Kobiety której temat kosmetyków pielęgnacyjnych i kolorowych nie interesowałby.
Jeśli trafię na fajny produkt z pewnością się z Wami podzielę swoją opinią :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)